ciucholand

Ciucholand w Polsce, czy wciąż patrzymy na nie tak samo?

Ciucholand, lumpeks, szmateks, pewex, second hand – jak zwał, tak zwał. Sklepów z odzieżą z drugiej ręki przybywa z roku na rok. I choć odzież używaną chętnie kupowaliśmy już w czasach PRL, to dzisiejsze ciucholandy mają niewiele wspólnego z tymi, które pamiętają nasi rodzice i dziadkowie.

Co się zmieniło? Jak kształtuje się rynek lumpeksów? Czy opłaca się inwestować we własny second hand? Odpowiedzi na te i inne pytanie przedstawiamy w poniższym artykule!

Lumpeksy 20 lat temu – co było nie tak?

Ciucholandy, jakie znamy dzisiaj, wywodzą się ze sklepów powstałych w zachodniej Europie w latach 60. XX wieku. W sklepikach, zlokalizowanych często w przydomowych garażach, sprzedawano odzież używaną na wagę – początkowo dla ubogich, z czasem dla wyższych klas społecznych.

W Polsce pierwsze lumpeksy pojawiły się już w PRL-u. Często działały one na zasadzie komisu odzieżowego. Oddawano do nich za małe lub za duże ubrania, zwykle przysyłane do naszego kraju przez rodziny mieszkające za zachodnią granicą. Co ciekawe, ubrania dostępne w lumpeksie nie były tanie – wręcz przeciwnie, kojarzyły się z luksusem.

Po przemianach polityczno-gospodarczych, w latach 90. postrzeganie second handów uległo znacznej zmianie. Jeszcze do niedawna dostępne do wybranych, zaczęły kojarzyć się ze sklepami dla tych, których nie stać na nowe ubrania. Dla wielu wizyta w pewexie była powodem do wstydu – zwłaszcza, że w modzie ulicznej dominować zaczęły firmowe ubrania i buty marek, które wchodziły w końcu na polski rynek.

Lumpeksy były bez wątpienia sklepami gorszej kategorii, budzącymi zażenowanie. Wiele do życzenia pozostawiała  jakość dostępnych w nim ubrań, do zakupów często zniechęcał też nieprzyjemny zapach odzieży.

Jakość, jakość i jeszcze raz jakość

Coraz łatwiejszy dostęp do odzieży sieciówek sprawił, że ciucholandy utraciły swoją dawną pozycję. Nastały czasy popularności sieciówek, oferujących najmodniejsze w danym sezonie ubrania.

Ich problemem była powtarzalność – lansowanie konkretnych trendów przyczyniło się do zalania ulic jednakowymi, produkowanymi masowo ubraniami. I to właśnie dlatego, lumpeksy przeżywają dziś swój renesans, a co miesiąc do kraju dostarczane są tysiące ton odzieży zza granicy. Na całe szczęście nie mają one już nic wspólnego z dawnymi second handami, w których wizyta budziła w wielu wstyd i obrzydzenie.

Wyrastające niczym grzyby po deszczu ciucholandy to sklepy z odzieżą, jakiej na próżno szukać w popularnych sieciówkach. To, co decyduje o ich sukcesie to jakość, znacznie przewyższająca ubrania chińskiej produkcji. Właściciele stacjonarnych i internetowych lumpeksów zaopatrują się w sprawdzonych hurtowniach odzieży używanej, zwykle importowanej z Anglii czy Norwegii.

Nim ubrania trafią do sprzedaży, są starannie selekcjonowane. Dzięki temu, klienci sklepów mogą wybierać spośród nie tylko modnych i atrakcyjnych cenowo, ale przede wszystkim dobrych jakościowo bluzek, spodni czy kurtek. Takich, które nie rozciągną się i nie stracą koloru po jednym praniu. A do tego w pełni oryginalnych, których nie będzie miała połowa znajomych z uczelni czy z pracy.

Ciucholandy dzisiaj – doskonała alternatywa dla sieciówek

Dzisiejsze lumpeksy stanowią świetną alternatywę dla zakupów nowych ubrań. Na ich popularność składa się kilka czynników. Po pierwsze – różnorodność. Miłośnikami second handów są przede wszystkim osoby, które lubią wyrażać swój styl poprzez oryginalne ubrania.

Nietuzinkowe ciuchy to gwarancja wyróżnienia się z tłumu jednakowo ubranych osób. Ciucholandy dają też możliwość zakupu ubrań zagranicznych marek – hurtownie sprowadzają ubrania z krajów takich jak Anglia czy Norwegia, gdzie działają nieodstępne u nas firmy odzieżowe. Co nie bez znaczenia, w dobrze zaopatrzonym lumpeksie możemy ubrać się praktycznie od stóp do głów.

Niepowtarzalność stylizacji, bogata oferta marek i szeroki asortyment to nie jedyne zalety dzisiejszych lumpeksów. Dla wielu ich klientów czynnikiem decydującym są ceny ubrań. Te są znacznie niższe niż w przypadku typowych sieciówek. Za cenę jednej bluzki czy spodni możemy kupić kilka sztuk odzieży w świetnym stanie. I to maksymalnie wygodnie, bez konieczności tracenia czasu w kilku sklepach.

Odzież używana jutro, czyli jakie są prognozy?

Ciucholandy zaskarbiły serca tysięcy Polaków – regularnie kupuje w nich aż 42% rodaków. Pojawia się coraz więcej stacjonarnych sklepów z używaną odzieżą, jak i tych, które swój asortyment oferują w internecie. Zgodnie z przeprowadzonymi badaniami, światowy rynek odzieży używanej wart jest ponad 4 miliard dolarów amerykańskich.

W Polsce z kolei, jego wartość szacuje się na ponad 5 miliardów złotych. Wszystko wskazuje na to, że tendencja wzrostowa utrzyma się przez kolejne lata. Polscy konsumenci coraz częściej stawiają na jakość w dobrej cenie oraz wygodę i oszczędność czasu, jakie dają zakupy w second handach.

Do ciucholandów chodzą wszyscy – od młodzieży po emerytów, od mniej zamożnych po majętnych. Do najlepiej zaopatrzonych sklepów w dniu dostawy ustawiają się długie kolejki, a zdobywcy najlepszych perełek chwalą się nimi w swoich mediach społecznościowych. Nie brakuje też osób zainteresowanych inwestycją we własny lumpeks, który w sprzyjających obecnie czasach zdaje się być świetnym sposobem na dochodowy biznes.